Czym w najbliższej przyszłości będą zapełniać się półki sklepów z zabawkami? Elektronicznymi klockami, samobieżnymi robotami, a może… sznurkami, patykami i kamieniami? Te ostatnie trafiają na razie do gablot muzeów i artystycznych wystaw, być może są jednak początkiem nowej mody.
Trend, nazwijmy go roboczo – Ku Naturze, nie jest oczywiście czymś nowym. Lniane lalki, drewniane klocki czy hulajnogi, pluszowe misie, zestawy z ciastoloiny, bańki mydlane – tego typu produkty od dawna trafiają na sklepowe półki, a później do dziecięcych pokojów czy na place zabaw. Asortyment „naturalny” modyfikuje się mniej więcej równolegle z rozwojem zaawansowanych technologicznie zabawek. W ostatnich czasach zmieniają się jednak proporcje między tymi sektorami produktów. Jeszcze dwa, trzy lata temu zdecydowany prym wiodły elektroniczne gadżety, zabawki interaktywne ze smartfonami, programowane klocki itp. Oczywiście „technic toys” nie znikają z rynku, targowych wystaw i sklepowych półek. Chodzi jednak o to, że sektor „naturalny” cieszy się coraz większym zainteresowaniem, a co ciekawe – nie jest praktycznie konkurencją dla sektora elektronicznego. Specjaliści od konsumenckiej psychologii twierdzą, że jest to naturalny proces.
– Sytuacja na rynku nigdy nie jest jednostajna, zmiany następują nie tylko w obrębie jednego sektora produktów, kiedy to mamy do czynienia z unowocześnianiem asortymentu – mówi dr Daniel Gmiterko, ekonomista. – Klienci szukają nowych wrażeń i inspiracji, więc często nie tyle przenoszą się do innych sektorów, ile zwracają na nie baczniejszą uwagę. W przypadku produktów dla dzieci sytuacja jest modyfikowana przez fakt, że decyzje zakupowe podejmują rodzice, którzy chcą najczęściej zapewnić jak najlepszy rozwój swojego dziecka. Wielu z nich zdaje sobie sprawę, że swego rodzaju wyręczanie się elektroniką, nie sprzyja socjalizacji. Dlatego coraz chętniej sięgają po produkty, które podczas zabawy wymagają uruchomienia wyobraźni. To są wszelkiego rodzaju klocki, gry – im prostsze, tym lepsze.
Coś w tym jest… Trend Ku Naturze był o wiele bardziej eksponowany podczas ostatnich Targów Zabawek w Norymberdze. Brzmi to nieco paradoksalnie – bowiem motywem przewodnim Spielwarenmesse były zabawki 3D – czyli najnowszy hit łączący elektronikę, świat wirtualny, a czasami miało się wrażenie że również rzeczywistość równoległą. Trudno w tym miejscu posługiwać się jakimiś konkretnymi liczbami – jednak chodząc między setkami stoisk wystawców z całego świata jakoś mniej było pulsującej, magnetycznej, wibrującej czy „pikselowej” oferty, za to pluszaków, „drewniaków” i sznurków w różnych kolorach i odmianach było dość sporo.
„Im prościej, tym lepiej” twierdzą ekonomiści, a my zastanawiamy się – jak bardzo trend Ku Naturze jeszcze się może uprościć? Być może mamy już odpowiedź. Wystarczy przejechać się do Kielc, choć tym razem nie na targi Czas Dziecka. Przy placu Wolności znajduje się Muzeum Zabawek. Do 14 kwietnia będzie tam prezentowana wystawa „Zabawka przyjazna dziecku” a na niej propozycja krakowskich designerów Anny Komorowskiej i Michała Rokity. Ich seria pt. Zabawki Wszech Czasów jest dość zaskakująca. Na zestaw składają się trzy elementy: patyki uznane w międzynarodowych badaniach za zabawkę wszech czasów, sznurki uważane przez znanych projektantom rodziców za zabawkę wszech czasów i kamyki uważane przez samych projektantów za zabawkę wszech czasów. Projektanci chcą w ten sposób zwrócić uwagę na sytuację na rynku produktów dla dzieci. Jest to w pewnym sensie również prezentacja… nowych wzorów.
– Celem zabawki jest zwrócenie uwagi na absurdalną sytuację, w jakiej znaleźliśmy się u progu XXI wieku – twierdzą autorzy Anna Komorowska i Michał Rokita. – Zarzucani reklamami wciąż nowych produktów, napędzeni presją „hiperrodzicielsta” kupujemy wciąż kolejne zabawki, ozdobione obiecującymi hasłami: „edukacyjna”, „kreatywna”, „ekologiczna” i ostatnio modne „innowacyjna”. Zapominamy, że dzieci największą przyjemność czerpią z zabawy, która daje im możliwość wyboru, zabawy rzeczami prostymi, będącymi częścią naszego, dorosłego świata, któremu dzieci przyglądają się z ogromnym zaciekawieniem. Czy sznurek, kamyk i patyk mają szansę wrócić do pokoju dziecięcego? Czy nastąpi to dopiero, gdy znajdziemy je na półce sklepowej? Czy o ich walorach, atrakcyjności i wpływie na rozwój kreatywności u dzieci przekona nas dopiero odpowiednio wysoka cena?
Mocne słowa, dające do myślenia, choć w naszym przypadku – nie działające na korzyść. Liczebność asortymentu jest przecież prostym przełożeniem na wysokość dochodu sklepu z zabawkami. Jednak jest w tym wszystkim element przekory – kiepsko by było gdyby sznurek, patyk i kamień wyparły setki modeli klocków, samochodzików, lalek itp. Ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na sklepowych półkach pojawiły się trzy dodatkowe produkty. Pozostaje tylko kilka kwestii – jak je certyfikować, oznaczać i w co zapakować?