
Firma 4Baby prowadzi akcję wymiany krzesełka Flower. Działania są związane z kontrolą przeprowadzoną przez łotewskie organy nadzoru rynku i bezpieczeństwa produktów (PTAC), które początkowo w wyniku badań stwierdziły niezgodność z normą EN14988:2006+A12012 w kwestii braku stabilności bocznej. Kilka tygodni później PTAC zmienił ekspertyzę.
– Krzesełko zostało również przebadane na zlecenie firmy 4Baby w Instytucie Technologii Drewna z wynikiem pozytywnym. Obydwie próbki pochodziły z tej samej partii produkcyjnej, wyprodukowanej w ilości 1960 sztuk, we wrześniu 2013 roku (numery seryjne od 090213/000001 do 090213/001960). Obydwa laboratoria są akredytowane i stosują te same procedury. Badania w Polsce zostały przeprowadzone jeszcze przed inspekcją na Łotwie, a dodatkowe trudności w bezpośredniej komunikacji z łotewskim urzędem i możliwościach reakcji z naszej strony komplikowały sprawę – wyjaśnia współwłaściciel firmy 4Baby Jarosław Cieślik.
Pomimo podjętych ze strony 4Baby działań wyjaśniających, PTAC zgłosił krzesełko do systemu Rapex, jako produkt o „średnim poziomie zagrożenia”. – Nie jest to notyfikacja publiczna. Widnieje ona tylko w wewnętrznym systemie Rapex, do którego dostęp mają jedynie organizacje nadzoru rynku. W związku z tym, mogą one kierować do sprzedawców i dystrybutorów tego produktu zapytania o wyjaśnienia w tej sprawie. Postanowiliśmy na wszelki wypadek w porozumieniu z Departamentem Nadzoru Rynku UOKiK, zgłosić krzesełko Flower jako produkt potencjalnie niebezpieczny i podjąć działania mające na celu wyeliminowanie domniemanego zagrożenia. Okazało się jednak, że ostatecznie zmieniono w notyfikacji ocenę ryzyka z art 11 na „info”, co mniej więcej oznacza szanse zagrożenia podobne jak klęski urodzaju pomarańczy na Antarktydzie. Mimo to, doprowadzimy do końca akcję wymiany i testowania „podejrzanej” partii krzesełek – podsumowuje Jarosław Cieślik.
Zamieszanie wokół krzesełka Flower. Fot. 4Baby