Fot. Koell

Czy da się konkurować z tanim importem, stawiając wyłącznie na jakość, odpowiedzialność i lokalną produkcję?

Marka Koell, istniejąca od 7 lat, pokazuje, że jest to możliwe – i to z sukcesem. Mieliśmy okazję porozmawiać z Jadwigą Kochanowicz, założycielką firmy, o wyzwaniach, innowacjach i przyszłości polskiej produkcji tekstyliów dziecięcych.

Coraz bardziej odchodzi się od wszechobecnego stylu boho. My też wprowadzamy więcej kolorów, ale nadal zachowujemy charakterystyczny dla nas minimalizm – mówi Jadwiga Kochanowicz.

Z jakimi największymi wyzwaniami boryka się wasza firma w kontekście konkurencji ze strony azjatyckich producentów tekstyliów dla dzieci?

Nie da się ukryć, że konkurencja ma dużo niższe ceny, jednak za tą ceną idzie też niska jakość i słaba trwałość. My oferujemy produkty wysokiej jakości, idealnie wykończone, bez niedoróbek. Tkaniny i wypełnienia są na najwyższym poziomie. Na wszystkie elementy finalnego produktu mamy certyfikaty. Tkaniny kupujemy ze sprawdzonych i zaufanych źródeł, nasi dostawcy też mają odpowiednie certyfikaty. Dlatego nasze produkty bronią się w porównaniu do produktów azjatyckiej konkurencji. Myślę, że polscy konsumenci stają się coraz bardziej skłonni do tego, żeby zrezygnować z zakupu czegoś „na raz”, a wolą wydać nieco więcej, by mieć dobrej jakości produkt, który posłuży na pewno dłużej.

Dużym wyzwaniem dla nas jest niestety kopiowanie wzorów przez konkurencję. Zrezygnowaliśmy z ogólnodostępnych grafik, postawiliśmy na autorski design, tworzony wyłącznie dla nas, dlatego postanowiliśmy opatentować nasze wzornictwo.

Jakie unikalne cechy i zalety oferują wasze produkty w porównaniu do tych dostępnych na rynku, szczególnie w kontekście jakości i ceny?

Nasze produkty są szyte ręcznie, nie masowo, i co najważniejsze: w Polsce – to też zaczyna coraz bardziej liczyć się dla konsumentów. Ponadto zależy nam na tym, aby mieć w ofercie artykuły, które naprawdę będą pomocne dla mam i wielofunkcyjne, dlatego współpracujemy z położnymi, które doradzają nam, jak powinny być skonstruowane poduszki do karmienia czy rożki dla niemowląt. Wszystko dla komfortu naszych klientów. To nas odróżnia od tanich propozycji konkurencji, która często kopiuje produkty ze zdjęć z internetu lub robionych ukradkiem na targach. Te produkty często nawet nie są przebadane pod kątem funkcjonalności i bezpieczeństwa użytkowania. Dla tych anonimowych często firm doszycie metki z certyfikatem, którego w rzeczywistości się nie posiada, nie stanowi problemu.

Nagminne jest też dodawanie sztucznych włókien do bawełny wykorzystanej do uszycia jakiegoś produktu. Jeśli klient nie doczyta uważnie, to nawet nie wie, że kupuje produkt „z bawełny”, która tak naprawdę jest mieszanką różnych włókien.

W jaki sposób Koell integruje innowacje technologiczne i nowoczesne rozwiązania w procesie produkcji, aby sprostać rosnącym oczekiwaniom rynku?

Za dużo na temat naszych autorskich rozwiązań w procesie produkcji nie chcę mówić, ale mogę się pochwalić, że często szyjemy ze skrawków, czyli wykorzystujemy każdy kawałek materiału, żeby ograniczyć powstawanie odpadów. Takie kawałki drobimy, mieszamy z kulką silikonową i tak powstaje wypełnienie np. zabawek sensorycznych, ozdobnych poduszek czy innych elementów dekoracyjnych. Staramy się kierować zasadą zero waste we wszystkich naszych produktach.

Poza tym stawiamy na naturalne, ekologiczne materiały z certyfikatami GOTS: bawełna organiczna, muślin, tkaniny z recyklingu z oznaczeniem Oeko-Tex. Choć niestety muszę przyznać, że nie wszyscy konsumenci, zwłaszcza ze starszego pokolenia, są świadomi znaczenia tych certyfikatów, nie wiedzą,
co oznaczają te symbole i że pośrednio wpływają one także na cenę końcową produktu.

Często za niską ceną konkurencyjnych produktów idą słaba jakość i trwałość.
Myślę, że polscy konsumenci są coraz bardziej skłonni do tego,
żeby zrezygnować z zakupu czegoś „na raz”, a wolą wydać nieco więcej,
by mieć dobrej jakości produkt, który posłuży na pewno dłużej.

Jesteście także obecni na zagranicznych rynkach. Jakie są główne wyzwania związane z wchodzeniem na nowe rynki?

Na pewno dużo pracy trzeba włożyć w zbudowanie rozpoznawalności marki. To wymaga czasu i nakładów finansowych. Z minusów wskażę kradzież tożsamości: zdarzało się, że ktoś podszywał się pod naszą markę (zresztą nie tylko za granicą) i oszukiwał konsumentów. Trzeba być bardzo czujnym i ciągle obserwować, co się dzieje w internecie czy mediach społecznościowych.

Także regulacje unijne, nowe dyrektywy, które się pojawiają, wymagają od nas więcej pracy w budowaniu świadomości naszej marki na europejskich rynkach: chodzi o kwestię tłumaczenia i prawidłowego oznaczenia etykiet czy wszelkich informacji dołączonych do produktu.

Dużym zainteresowaniem cieszy się kolekcja Gęsi z wesołymi grafikami.

Jakie macie plany na przyszłość pod względem rozwoju nowych produktów i ekspansji rynkowej, biorąc pod uwagę zmieniające się trendy konsumenckie?

Wiemy, że jednym z głównych trendów konsumenckich jest szukanie oszczędności i ekonomia zakupów. Dlatego też staramy się obniżać koszty produkcji, ale nie kosztem jakości. Właśnie wprowadziliśmy na rynek 11 nowych kolekcji, w których postawiliśmy na nasze autorskie wzory. Sami kupujemy bawełnę, rezygnując z pośredników. Skupiamy się na produktach wielofunkcyjnych, np. rożek może być jednocześnie kołderką do łóżeczka. Sprzedajemy go razem z poduszką, więc rodzic kupuje od razu produkt na dłuższy okres użytkowania.

Jeżeli chodzi o trendy we wzornictwie czy kolorystyce, to zauważam odchodzenie od wszechobecnego w ostatnich latach stylu boho i minimalizmu. Rodzice przekonują się do kolorów innych niż beżowy. My nie proponujemy jednak intensywnych wzorów, trzymamy się swojego minimalistycznego stylu, ale dodajemy więcej kolorów, choć stonowanych, i rozwijamy nasz design.

Co z waszej oferty cieszy się ostatnio największym zainteresowaniem?

Na pewno baldachimy, a także kolekcja Glamour, którą wyróżniają elegancja i stonowane barwy. Jeśli chodzi o konkretny wzór, to popularne są produkty z serii Gęsi – zabawne, ciepłe grafiki na produktach typu śpiworki, rożki, pościele czy pokrowce na przewijaki.

Rozmawiała Urszula Kaszubowska